Jestem antropologiem kultury, jej menadżerem i muralistą. Pracę dyplomową na warszawskim kulturoznawstwie pisałem o płytach winylowych (W poszukiwaniu bliskości z muzyką. Płyta winylowa jako „przedmiot, który nas tworzy”). Obecnie współtworzę Elektrę – Czytelnię Słów i Dźwięków, przy Mazowieckim Instytucie Kultury. Buduję płytotekę czytelni, też naukowej.
Moja miłość do muzyki zaczęła się bardzo wcześnie. Mój Tata, pochodzący z Jugosławii, codziennie rano, podczas golenia śpiewał ludowe bałkańskie piosenki, zarażając mnie tym samym miłością do muzyki. To jest moje najwcześniejsze muzyczne wspomnienie. Do tego dochodzi wróżba, którą zrobili mi moi rodzice, kiedy miałem rok. Na stole położyli kilka symbolicznych przedmiotów (np.: moneta, kieliszek, pióro, instrument muzyczny, itp.). Ten, który wybiorę zdeterminować miał moją przyszłość. Sięgnąłem po instrument muzyczny, a później po monetę, którą oddałem Mamie. Z muzyką się zgadza, teraz czekam na to bogactwo, które z niej ma wyniknąć, bo kiedy byłem dzieciakiem, moja Mama na płyty dla mnie wydała fortunę!
Wrota muzycznego świata otworzyła przede mną Nirvana. Grunge, punk, alternatywa, trip- hop, później też jazz, gdziekolwiek zabrnąłem w moich muzycznych poszukiwaniach, zawdzięczam to Cobainowi i spółce.
Moim pierwszym winylowym doświadczeniem były jugosłowiańskie płyty z partyzanckimi piosenkami, album okolicznościowy na dziesięciolecie Petrochemii Płock i gramofon Hit – Master znaleziony w szafie. Do tego dochodzi jeszcze polski singiel Pink Floyd z Another Brick in The Wall ukradziony Ojcu mojej ówczesnej dziewczyny…
Pierwszymi kupionymi przeze mnie winylami były płyty Dezertera nabyte od nauczyciela W – Fu w podstawówce na warszawskim Powiślu.
Kolekcję zacząłem budować dzięki Freddiemu Mercury’emu. Nie wyobrażałem sobie słuchania Queen inaczej niż z królewskiego winylowego formatu.
Dzięki winylom odkryłem jazz, gatunek który mnie trochę onieśmielał, do którego nie wiedziałem, jak się zabrać. Kiedy jako student zaczynałem zbierać płyty, wiele tytułów było poza moim zasięgiem finansowym. Na rynku pojawiało się wtedy mnóstwo świetnych jazzowych składanek produkcji radzieckiej czy bułgarskiej, w bardzo atrakcyjnych cenach. Za max. 10 zł można było kupić wspaniały zbiór jazzowych klasyków. To właśnie te składanki zza Żelaznej Kurtyny nauczyły mnie słuchać jazzu.
Z biegiem czasu kolekcja się rozrastała. W chwili obecnej jest to kilkaset tytułów w najróżniejszych gatunkach. Ważne miejsce w mojej kolekcji zajmują całe dyskografie ukochanych kapel z młodości: Nirvany, Pearl Jamu, Sex Pistols, Rage Against The Machine czy Dezertera.
Z racji jugosłowiańskich korzeni, zbieram też bałkańską muzykę ludową i jugosłowiańskie wydania zachodnich kapel, z wytwórni takich jak: Jugoton, Suzi Records czy RTB (Radio Televizja Beograd).
Wynajduję też najróżniejsze dziwadła, płyty niemuzyczne, testowe, pocztówki dźwiękowe, itp. Wśród nich perełkami są przemowy Josipa Broza Tito, płyta wydana w Korei Północnej, czy płyty poświęcone wyścigowi kosmicznemu.
Moją wrażliwość ukształtował grunge – kapele z Seattle. Nauczyły mnie kochać, płakać, wkurzać się i dobrze się bawić. Grunge na zawsze ma specjalne miejsce zarówno w moim sercu jak i w kolekcji.
Punk Rock – we współpracy z prozą Georga Orwella nauczył mnie samodzielnego myślenia, zadawania trudnych pytań i podważania utartych schematów czy wątpliwych autorytetów.
Balkan Folk – muzyka, która wpisana jest w moje DNA, jest pokarmem dla duszy, przenosi mnie do krainy przodków…
Moją pierwszą płytą w kolekcji jest test-press albumu grupy muzycznej Ansambl Iskre z Tuzli (była Jugosławia, obecnie Bośnia i Hercegowina). Jest to zbiór piosenek poświęconych antyfaszystowskiej partyzantce i idei „Bratstva i jedinstva” (Braterstwa i jedności). Wstrząsające są aranżacje utworów na tej płycie! Iskreikom udało się połączyć muzykę ludową z rockiem progresywnym i synth popem…
Jako miłośnik Nirvany, od mniej więcej 1998 roku słyszałem legendy jakoby Kurt Cobain nagrał solową płytę we współpracy z pisarzem Williamem S. Burroughsem (The „Priest” They Called Him). Zacząłem jej poszukiwać 10 lat później. W tym roku dzięki portalowi Discogs znalazłem wreszcie wymarzony egzemplarz! Pierwsze wydanie na jednostronnym picture-discu, z autografami obu Panów wyciętymi na stronie B, z limitowanego nakładu 5000 egzemplarzy. Mój ma numer 1995.